wtorek, 13 stycznia 2015

Rozdział 11

    Wszyscy spojrzeli na siebie porozumiewawczo i ruszyli w stronę Klausa. Podeszłam do Damona i złapałam go za rękę. On spojrzał mi głęboko w oczy i uścisnął moją dłoń jeszcze mocniej.Nagle do pokoju wszedł Stefan.
-Wszyscy gotowi? - Zapytał i spojrzał na nas z niebezpiecznymi iskrami w oczach. Klaus uśmiechnął się złowieszczo i wyszedł z domu. Wszyscy ruszyli w jego ślady.
-Nie martwcie się wiem gdzie iść. -Powiedział prowadząc nas w jakąś ciemną uliczkę. Byłam w szoku. Wiedziałam, że Klaus jest zawzięty i rzadko się myli, ale nie podejrzewałam, że Danny to Caroline. Obwiniałam siebie w jakiś sposób o to, że jestem jej przyjaciółką, a nie wiedziałam co się dzieje. Tylko Klaus, pierwotny którego nie widziała przez dłuższy czas, zauważył, że coś jest nie tak. Spojrzałam na Damona, który również zastanawiał się nad czymś intensywnie. Widać było, że również się martwi. Damon martwi o Caroline?! Wiedziałam, że się dogadują ale nie byłam pewna czy Damon się do niej przekonał. W końcu kiedyś byli razem. Można powiedzieć, że Damon próbował naprawić błędy z przeszłości. Wracając do czasów kiedy byłam ze Stefanem, a Caroline była bankiem krwi Damona. Nienawidziłam go wtedy i jeśli ktoś powiedziałby mi za tamtych czasów, że zostawię Stefana i będę szczęśliwa z Damonem, wyśmiałabym go. Wszyscy się zmieniliśmy. Caroline,Damon, Stefan, Klaus, Jeremy, a nawet ja; z silnej niezależnej dziewczyny, stałam się słabą i kruchą wampirzycą. Weszliśmy do jakiegoś starego, zniszczonego pomieszczenia. Na środku było ustawione krzesło, a na krześle siedziała Caroline. Jej nadgarstki były całe w ranach, a jej oczy podpuchnięte od płaczu. Usta miała przewiązane szmatką nasiąkniętą werbeną. Podniosła powoli głowę a po jej policzku poleciała łza. Klaus szybko podbiegł do niej i odwiązał jej usta.
-Przestań mieszać mi w głowie. -Powiedziała drżącym głosem. Klaus otarł jej łzę kciukiem i szepnął.
-Zaraz cię stąd wydostane kochana. Nie musisz się już bać. - Powiedział po czym odwiązał jej nadgarstki oraz nogi. Po moich policzkach również popłynęły łzy. Zawsze dobra, miła oraz uprzejma Caroline cierpiała przez naszą nie uwagę. Jest jedną z najlepszych osób które znam. Klaus wziął Caroline na ręce.Ona tylko jęknęła cicho i oplotła Klausa rękami wokół szyi. Jej głowa bezwładne opadła a pierwotny zwrócił się do nas.
-Czas do domu. Musimy zająć się Caroline. -Pokiwałam delikatnie głową na akt zgody. Wszyscy bez słowa szli w stronę domu. Ja postanowiłam, że pójdę jeszcze na spacer. Mieliśmy koniec wiosny, słońce przyćmiewały szare chmury, a zimny wiatr powiewał targając moje włosy. Spojrzałam na wszystkich i cicho oddaliłam się od grupy. Usiadłam na jednej z parkowych ławek i schowałam twarz w dłonie. Nagle poczułam jak ktoś siada obok mnie. Spojrzałam na osobę siedzącą obok mnie. Był to mały chłopczyk który uśmiechał się od ucha do ucha. Jego duże zielony oczy patrzyły na mnie z ciekawością.
-Coś się stało proszę pani? - Zapytał, wciąż przyglądając się mojej osobie.
-Nie, nie. -Wymusiłam blady uśmiech. -Po prostu mam słabszy dzień.
-Może chcesz się ze mną pobawić? -Zapytał z entuzjazmem w głosie. -Mi to zawsze poprawia humor. -Powiedział po czym uśmiechnął się.
-Wiesz co ja już muszę wracać, ale następnym razem obiecuję, że się z tobą pobawię dobrze? -Zapytałam i uśmiechnęłam się do niego. On pokiwał głową i pobiegł do rówieśników. Dzieci mają w sobie tyle energii i optymizmu. Chciałabym wrócić do czasów kiedy ja i Jeremy byliśmy dziećmi. Kiedy ból był nam obcy, a naszym jedynym zmartwieniem był moment w którym mama kazała nam wracać do domu. Nagle z rozmyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu. Odebrałam i usłyszałam głos Damona.
-Gdzie ty jesteś?! - Zapytał zmartwionym głosem.
-Już idę, nie martw się. - Powiedziałam, po czym rozłączyłam się. W niecałe dziesięć minut byłam już w domu. Weszłam do domu braci i zastałam tam Damona siedzącego na kanapie i nerwowo patrzącego w telefon. Podniósł wzrok i w jednej chwili był już przy mnie.
-Martwiłem się. -Powiedział patrząc mi w oczy.
Ja odwróciłam tylko wzrok i zapytałam szeptem.
-Co z Caroline? - Damon odszedł ode mnie i usiadł na kanapie bez słowa. Nagle z kuchni wyszła Carolne. Uśmiechnęła się do mnie szeroko i zaśmiała krótko. Ja tylko podbiegłam do niej i przytuliłam ją mocno. Łzy leciały po moich policzkach, a ręce trzęsły się ze szczęścia.
-Tak cię przepraszam...
-Elena nic mi nie jest. Nie widzisz? Gdyby nie Klaus nie wiem co bym zrobiła ale nie obwiniam żadnego z was. -Uśmiechnęła szeroko i otarła mi łzy swoim rękawem. -A poza tym urządzamy imprezkę. Będą gry, muzyka, przyjaciele, spędzimy miło czas, będzie super. Pokiwałam głową i wymusiłam uśmiech. - Pomożesz mi z organizacją?
-Jasne, chodźmy do kuchni. Kiedy będzie ta imprezka i kto na niej będzie? - Zapytałam wyciągając miski na przekąski.
-Jutro wieczorek, a zaproszeni są :Ty, ja, Bonnie, Damon, Stefan, Enzo, Jeremy, Matt i Klaus... - Powiedziała cicho.-Chociaż w sumie nie wiem od kiedy Klaus jest naszym przyjacielem. - Po tych słowach obie wybuchnęłyśmy śmiechem. Robiłyśmy przeróżne przekąski na jutro śmiejąc się przy tym i wygłupiając. Później dołączyła do nas Bonnie i wszystkie spędziłyśmy miły wieczór. Tylko ja i moje przyjaciółki. Poczułam się jak kiedyś.


Hej :D
Średniawka z tym rozdzialikiem wiem ;(
Ale skomentuj proszę <3
To dla mnie bardzo ważne. :)

2 komentarze:

  1. Cudny rozdział!
    Masz ciekawy pomysł na bloga i dobrze piszesz. Czyta się twoje opowiadania z przyjemnością.
    Czekam na nexta :D
    Życzę weny i zapraszam do mnie: http://oczamicaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. C U D O W N Y. czekam na nn.
    Zapraszam do siebie.

    julia-niki-4ever.blogspot.

    dlaczego-kochamy-tak-mocno.blogspot.com

    Pozdrawiam i zapraszam.

    OdpowiedzUsuń